– Od lat z sukcesami działam na rzecz mojego regionu i kraju. Pochodzę z Mazur, tu prowadzę biuro i spotykam się z ludźmi. Jako samorządowiec dzieliłam unijne dotacje: doskonale znam potrzeby mieszkańców Warmii, Mazur i Podlasia. Będę walczyła o ich sprawy w Brukseli – mówi kandydatka do Parlamentu Europejskiego.
Startuje pani z „dwójki” na liście Koalicji Europejskiej. Skąd decyzja o kandydowaniu?
Jeśli chcemy, żeby Warmia, Mazury i Podlasie jak najwięcej zyskały na obecności w Unii Europejskiej, musimy postawić na skutecznych ludzi. Wiem, co zrobić, żebyśmy odczuwali poprawę jakości życia dzięki unijnym środkom. Jestem stąd, tu żyję, tu prowadzę biuro, doskonale orientuję się w lokalnych problemach. Kocham to miejsce i jemu poświęciłam się w mojej misji politycznej, bo tak traktuję działalność publiczną.
Parlament Europejski to dobre miejsce, żeby walczyć o korzyści dla Warmii, Mazur i Podlasia?
Oczywiście! Mam doświadczenie w działalności na szczeblu samorządowym i państwowym. W latach 2006-2012 byłam wicemarszałkiem woj. warmińsko-mazurskiego. Decydowałam, m.in. o sposobie zagospodarowania unijnych pieniędzy, które pomagały w rozwoju regonu. W 2012 roku zostałam wiceprezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego. W tym samym roku objęłam funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa, a od 2015 roku jestem posłanką na Sejm. Wszystko, co robię, robię z myślą o mieszkańcach regionu i naszego kraju. Nie uczę się polityki, jak niektórzy kandydaci na listach do PE, którzy myślą, że to sposób na karierę.
Jakie to uczucie wydać 1 miliard euro?
(Uśmiech) Wiem, do czego zmierza to pytanie. Kiedy byłam wicemarszałkiem, rzeczywiście „przez moje ręce” przeszło ponad miliard euro na inwestycje w regionie. Udało nam się zrealizować wiele kluczowych inwestycji, m.in. budowę sieci kanalizacyjnych i wodociągów, przebudowy dróg lokalnych i wojewódzkich, tworzenie baz sportowo-rekreacyjnych, nowych ścieżek rowerowych, czy zwiększenie dostępności do Internetu niezbędnego do edukacji oraz pracy. Mogłabym tak długo wymieniać, bo zawarliśmy ponad 3 500 umów. Jadąc przez Warmię i Mazury na każdym kroku widzę pozytywne efekty podziału tych środków i utwierdzam się w przekonaniu, że dobrze nimi dysponowaliśmy. Słyszę to także od mieszkańców.
Jakby pani chciała przekonać osoby niezdecydowane i wątpiące w sens wyborów europejskich do udziału w nich?
Wszyscy widzimy, jak bardzo środki unijne przyczyniły się do rozwoju naszego regionu. Ale żeby było czym dzielić trzeba najpierw zadbać o dobry budżet.
O każde wsparcie trzeba w Unii walczyć siłą argumentu, zawierać kompromisy i sojusze, skutecznie przekonywać innych że warto inwestować w Polsce Wschodniej – na Podlasiu, Warmii i Mazurach.
Hasło, z którym Pani startuje to „Dobra Gospodyni”. Co kryje się pod tym określeniem?
Fakty. Swoją dotychczasową działalnością udowodniłam, że mam cechy dobrej gospodyni. Chodzi przede wszystkim o skuteczne zarządzanie. Trzeba odpowiedzialnie dbać o najbliższe otoczenie, znać potrzeby domowników naszego wspólnego domu, czyli mieszkańców regionu. Dobry gospodarz orientuje się w najważniejszych sprawach i wszystkiego osobiście z troską dogląda. Wie, jakie inwestycje są ważne i przyniosą korzyści. Słucha ludzi i tak gospodaruje budżetem, żeby poprawiać jakość życia każdego dnia. To jest zresztą podstawa działania całego państwa na wszystkich szczeblach: wojewódzkim, powiatowym czy gminnym. Jeśli nie będziemy odpowiednio dbać o swoje, czyli zabiegać o pieniądze z unii i jeszcze zaczniemy je nieodpowiedzialnie wydawać, to recepta na porażkę gotowa.
A czy nie lepiej działać w krajowej polityce? Jaki wpływ na nasze codzienne życie ma działalność posła w Parlamencie Europejskim?
Czasem wydaje nam się, że decyzje podejmowane w Parlamencie Europejskim nie mają nic wspólnego z naszą codziennością. Nic bardziej błędnego. Jesteśmy członkiem Unii od 15 lat i jako polityk wiem, decyzje, które tam zapadają mają wpływ na nasze życie. Niedawny przykład: Polska jest jednym z największych eksporterów drobiu na zagraniczne rynki, a czołowe firmy z branży znajdują się właśnie na Warmii i Mazurach. Niedawno Komisja Europejska zgodziła się, żeby Ukraina, która korzysta z różnych luk prawnych i tym samym nie płaci cła jak nasi producenci, sprzedawała na wspólnotowym rynku 50 tys. ton piersi z kurczaka więcej niż dotychczas. To wsparcie dla naszej konkurencji, które może uderzyć finansowo w nasze firmy, a tym samym w mieszkańców regionu zatrudnionych w zakładach drobiarskich. Przeciwko tej decyzji zaprotestowali właśnie polscy posłowie w Parlamencie Europejskim. Nacisk europosłów spowodował również, że opłaty za rozmowy telefoniczne między krajami wewnątrz Unii zostały znacznie obniżone. Dzięki temu możemy taniej rozmawiać z bliskimi za granicą. To Parlament Europejski decyduje, ile pieniędzy w ogólnym budżecie będzie przeznaczonych na budowę dróg, a ile na dopłaty dla rolników. Czyli o tym, jak wygląda nasze życie. Żeby jednak dzielić środki z korzyścią dla Warmii, Mazur i Podlasia musimy najpierw zabezpieczyć jak największe dotacje dla naszego kraju. I to jest właśnie rola polityka w Parlamencie Europejskim.
Wyjazd do Brukseli oznacza, że będzie Pani mniej spędzać czasu z rodziną, dziećmi. Jak pani zamierza to pogodzić?
Każdy, kto mnie zna, wie, że rodzina i moje dzieci są dla mnie najważniejsze. Są największym cudem, radością i centrum mojego świata. Kiedy widzę, jak z dnia na dzień się rozwijają, zmieniają, zadają coraz bardziej „dorosłe” pytania, popadam w zachwyt. W dzisiejszych „zabieganych” czasach każda z nas – matek – musi godzić życie zawodowe z wychowaniem dzieci. Nie jestem tu żadnym wyjątkiem, a raczej typowym przykładem. Która z mam nie gotowała zupy, trzymając jednocześnie dziecko na biodrze, odbierając telefon i robiąc plany na najbliższe dni?
Wszystkie kobiety doskonale to znają, bo to nasza codzienność. Musimy być elastyczne, wielozadaniowe i takie jesteśmy. Uważam, że najważniejsza jest jakość tych rodzinnych momentów. Wykorzystuję je w maksymalnym stopniu i praca nigdy mi w tym nie przeszkadzała. Bez względu na to, czy pełnię obowiązki posłanki w Warszawie, czy będę pełnić obowiązki w Brukseli.
Daje pani przykład wielu kobietom, że można pogodzić aktywne życie zawodowe z rodziną.
Oczywiście i to jest też w moim odczuciu, jako osoby publicznej, dodatkowa odpowiedzialność. Moje dzieci wiedzą, że jestem przy nich zawsze, gdy tego potrzebują, że mogą zwrócić się do mnie z każdą sprawą. Doskonale się w tym odnajdujemy, a nasz dom jest pełen emocjonalnego ciepła. Moje dzieciaki są psotne i uśmiechnięte do ucha do ucha, co najlepiej dowodzi, że czują się szczęśliwe, kochane, a moja praca im w tym nie przeszkadza. To jest paradoksalnie piękna proza życia każdej odpowiedzialnej matki i partnerki.